Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Główne założenie noweli ustawy to rezygnacja ze stałej wartości tzw. opłaty zastępczej i powiązanie jej z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE.
Istotna jest zmiana w noweli ustawy o OZE, gdzie jest mowa o rezygnacji ze stałej wartości tzw.
opłaty zastępczej, wynoszącej
300,03 zł/MWh i powiązanie jej z rynkowymi cenami świadectw pochodzenia energii z niektórych OZE - zielonych certyfikatów (zwykle chodzi o wiatraki) oraz błękitnych certyfikatów (biogaz rolniczy). Opłata ma wynosić 125 proc. średniej ceny danych certyfikatów z poprzedniego roku, ale nie więcej niż 300,03 zł/MWh.
Przypomnijmy, że firmy sprzedające prąd muszą wykazać, że energia, którą dystrybuują pochodzi w odpowiednim poziomie z odnawialnych źródeł. Żeby to wykazać, muszą kupić od przedsiębiorstw produkujących energię z OZE odpowiedni certyfikat. Jeżeli sprzedawca prądu nie wykupi certyfikatu, to musi uiścić tzw.
opłatę zastępczą. Ma to być forma państwowego wsparcia dla przedsiębiorców produkujących ekoenergię.
Czy będą niższe rachunki za prąd?
Obniżka opłaty zastępczej może nieznacznie wpłynąć na wysokość rachunków za prąd. To, co obecnie koncerny energetyczne płacą producentom ekoenergii po prostu pobierają na rachunkach od konsumentów. Do rachunków za prąd dolicza się około 3,50 zł/mies. Teoretycznie po wejściu w życie noweli ustawy o OZE stawka powinna się zmienić. Powinno w praktyce oznaczać to, że miesięcznie zapłacimy średnio 1 zł na OZE, co w rocznie daje 30 zł oszczędności dla ostatecznego konsumenta.
I byłoby fajnie, gdyby nie możliwość bankructw firm mających wiatraki zbudowane za bankowe kredyty. Państwowe wsparcie dla ich właścicieli będzie na bardzo niskim poziomie. Szacunki mówią, że w wyniku nowelizacji ustawy o OZE przychody farm wiatrowych spadną o jedną trzecią. Problem mogą mieć mali producenci energii z OZE. Mówi się też, że nowelizacja ta zablokuje rozwój farm wiatrowych na Bałtyku.
Niestety jest jeszcze problem, który wnosi ta nowelizacja.
Polska nie spełni żadnych warunków, do których się zobowiązaliśmy, a chodzi o to, że
15 proc. energii w 2020 roku powinno pochodzić z OZE. Nie spełnimy tych wymagań Unii Europejskiej, bo zielona energia odnawialna została odstawiona na bok, kosztem państwowej energetyki opartej na węglu. I dzieje się tak mimo tego, że Polska jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych krajów Europie, głównie przez smog z opalania węglem.
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.