dodano: 2018-03-28 22:31 | aktualizacja:
2018-03-30 10:25
autor: Janusz Sulisz |
źródło: Los Angeles Times/satkurier.pl
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Co ciekawe we Francji filmy, które zamówił Netflix, nie będą mogły być brane od uwagę przy samej selekcji do festiwalu w Cannes. Pojawił się nawet dodatkowy wymóg: jeśli film nie jest wyświetlany we francuskich kinach to raczej marna jest szansa, że trafi na festiwal w Cannes.
To bardzo ciekawa sprawa, bo wygląda na to, że
globalny zasięg Netfliksa powoduje, iż wejście na europejskie salony nie jest takie proste. Niektóre kraje i lokalni operatorzy płatnych treści mają swoje sposoby, by zatrzymać Netliksa, a na pewno na dłużej powstrzymać. Oficjalnie nikt się nie przyzna, ale cicha zmowa trwa.
Decyzją festiwalu w Cannes filmy od Netfliksa nie będą mogły startować w konkursie - wydaje się, że to takie ostrzeżenie od rynku.
Nowa zasada dotyczy wszystkich produkcji pokazywanych w serwisach streamingowych. To taki ukłon w stronę francuskiej branży filmowej: filmy muszą być pokazywane we francuskich kinach.
Czy to cios dla Netfliksa? Raczej nie!
To mógłby być cios dla Netfliksa, bo w ubiegłym roku film „Okja" pokazywano w Cannes. Już wtedy spotkało się to z pewnymi kontrowersjami. Wtedy część branży filmowej twierdziła, że to
„zabijanie kina”, które przez festiwal w Cannes powinno być chronione i promowane.
Czy to się uda przy potędze Internetu? Nie sądzę!
Rynek reaguje na globalizację Netfliksa.
Nowe zasady są pewną naturalną reakcją rynku na to, że filmy trafiają na wyłączność tylko do platformy Netfliksa, co narusza dotychczasowe zasady obiegu filmów od kina przez kanały premium po kanały FTA. Niestety tym razem produkcje Netfliksa nie będą mogły brać udział w konkursie w Cannes, chyba że premierowo zostaną pokazane w kinach i to tych najważniejszych w Europie, czyli francuskich.
Spielberg nie lubi Netfliksa?
Okazuje się, że jednym z największych przeciwników obecności na znanych festiwalach filmowych tych filmów, które są produkowane na wyłączność, np. dla Netlfiksa i następnie adresowanych do odbiorców platform streamingowych, jest
Steven Spielberg, który twierdzi, że
„to filmy w kategorii: telewizyjne". Czyli nie kinowe, co pokazuje, że filmy typowo kinowe i te z platform streamingowych zaczną rywalizować. Rynek się zmieni, co widać w Polsce m.in. na przykładzie „Ucha prezesa”, które trafia najpierw do Showmax, potem na YouTube, a potem do bezpłatnej Telewizji WP. Showmax przez to „Ucho...” nieźle się wypromował, bo tak czy siak wydałby na to miliony. Telewizja WP wypromuje się już mniej, bo za późno zauważyła tzw. potencjał, ale zawsze coś!
Netflix, by zaistnieć w Polsce i Europie Środkowej, musi postawić na polskie produkcje.
Faktem jest, że Netflix zapowiedział kilka polskich produkcji, w tym
a' la Wiedźmin i
„1983”. To nadal zbyt mało, by przebić nawet to, co oferuje Showmax. Dobrze rozwija się współpraca z
T-Mobile i
Orange, choć tak naprawdę obie te marki nie zdają sobie sprawy, że uzależniają się od oferty potentata, a same nic nie tworzą. Ułatwia im to sprawę, ale na dłuższą metę zapłaczą - zwłaszcza T-Mobile, który powinien jednak pójść śladem południowych oddziałów swej firmy i stworzyć własną platformę DTH/IPTV.
Promocja na telewizorach LG też jakby za krótka, choć zawsze coś dla Netfliksa. Małymi kroczkami idzie w górę.
Bez reklamy ani rusz.
Brakuje jeszcze solidnej polskiej promocji czy reklamy dla polskich produkcji, takiej jak dla „Belfra” w Canal+ czy „Watahy” w HBO.
To HBO, Canal+, TVN i Polsat z Iplą powalczą o ten polski rynek streamingowy. Rywalami będą Netflix i Showmax. Na razie
Netflix goni HBO w rankingu najbardziej cenionych producentów.
Młodzież ogląda po sieci, co chce.
Niestety, ale francuski model sprzedaży pay-tv przestaje się sprawdzać, więc taki Netflix czy Showmax mają szansę, ale pod warunkiem, że dopasują się do tego, co ta młodzież chce oglądać. W innym przypadku polscy operatorzy tego typu usług jeszcze długo, via polska produkcja wewnętrzna, dzierżyć będą palmę pierwszeństwa. Standardowe, liniowe platformy satelitarne nie są lubiane przez młodzież, bo ona chce wybierać, a nie ktoś za nią.
Dziś co oglądamy? Nie to, co jest! Tylko co my chcemy? Może wszystkie części „Ucha Prezesa” albo kilka odcinków „Belfra” - tak dla przypomnienia, czy dlatego, że... chcemy - taki wybór, czego starsza część społeczeństwa może już nie rozumieć.
Piractwo łączy konkurentów.
Piractwo spędza sen z powiek producentom filmów i seriali. Najwięksi gracze na rynku postanowili połączyć siły i wspólnie ruszyć na walkę z piratami. Powstała grupa ACE, którą tworzą m.in. HBO, Netflix i NBCUniversal. To pewnego rodzaju rozwiązanie dla skutecznej walki z piratami, które kradną wideo objęte prawami autorskimi.
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.