Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Decyzja o lokalizacji finału w Baku wywołała sporo kontrowersji. Organizacje walczące o prawa człowieka od lat mają zastrzeżenia do działań lokalnych władz w tej dziedzinie. Rząd azerski z kolei traktuje sport jako element promocji kraju i poprawy wizerunku, m.in. w 2015 roku w Baku odbyła się pierwsza edycja Igrzysk Europejskich, od 2017 roku na ulicznym torze w stolicy odbywa się wyścig Grand Prix Formuły 1, a teraz przyszła kolej na prestiżową imprezę piłkarską.
Za organizacją tych wydarzeń stoją olbrzymie nakłady finansowe, które władze Azerbejdżanu, na czele z prezydentem Alhamem Alijewem, czerpią ze sprzedaży ropy naftowej i gazu.
Polityka sprawia też, że
w środę w składzie Arsenalu zabraknie Ormianina Henricha Mchitarjana. Wszystko za sprawą konfliktu między Armenią a Azerbejdżanem o Górny Karabach. Piłkarz przekonywał, że nie będzie się czuł w Baku bezpiecznie, choć miejscowi organizatorzy zapewniali, że nic mu nie będzie grozić. W fazie grupowej Kanonierzy rywalizowali z Karabachem Agdam i wówczas również Mchitarjan nie zdecydował się na wyprawę do Azerbejdżanu.
Wyprawa za Kaukaz odstraszyła nie tylko jego, ale i wielu angielskich fanów. Dla lokalnych fanów UEFA przygotowała 23 tys. biletów i one rozeszły się błyskawicznie. Resztą trybun mogącego pomieścić niemal 70 tys. widzów Stadionu Olimpijskiego, nie licząc miejsc dla sponsorów i zaproszonych gości, mieli wypełnić sympatycy obu drużyn.
Jednak od kilku dni z Anglii docierały głosy, że finaliści sporo wejściówek zwrócą do UEFA, bowiem zainteresowanie jest mniejsze niż można było się spodziewać, głównie ze względu na wysokie koszty podróży, ale i odległość – Londyn i Baku dzieli ponad 4000 km.
Sportowy zestaw finału nie jest natomiast zaskoczeniem. Jeszcze przed rozpoczęciem zmagań obie londyńskie drużyny uchodziły za głównych faworytów, co objawiało się m.in. w notowaniach bukmacherów. Już faza grupowa potwierdziła, że zarówno Chelsea, jak i Arsenal poważnie traktują rozgrywki, choć często grały w eksperymentalnych zestawieniach.
The Blues w drodze do finału rozegrali 14 spotkań i żadnego nie przegrali. W fazie grupowej odnotowali ledwie jeden remis (z węgierskim MOL Vidi Szekesfehervar), a w pucharowej w półfinale dwukrotnie (po 1:1) zremisowali z Eintrachtem Frankfurt i wyższość nad zespołem niemieckim udowodnili dopiero w rzutach karnych.
Także 14 meczów mają za sobą Kanonierzy. W grupie zremisowali tylko ze Sportingiem Lizbona, a poza tym odnieśli pięć zwycięstw. Straty po porażkach w pierwszych potyczkach musieli odrabiać w 1/16 i 1/8 finału, kiedy mierzyli się z - odpowiednio - białoruskim BATE Borysów i francuskim Rennes. W dwóch kolejnych rundach wygrali oba spotkania z SSC Napoli i Valencią.
Chelsea jest też drużyną, która oddała najwięcej strzałów, a jej francuski napastnik Olivier Giroud z 10 trafieniami jest najskuteczniejszym zawodnikiem obecnej edycji.
Środowy pojedynek większe znaczenie ma dla Arsenalu, bowiem Chelsea dzięki czwartemu miejscu w Premier League jest już pewna udziału w następnej edycji Ligi Mistrzów. Zespół prowadzony przez Hiszpana Unaiego Emery'ego był piąty i tylko triumf w Baku utoruje mu drogę do najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych.
Finał rozpocznie się, podobnie jak wcześniejsze spotkania w LE, o godz. 21:00 czasu polskiego. W Baku będzie jednak już 23:00, więc mecz skończy się... następnego dnia.
Sędzią głównym będzie Włoch Gianluca Rocchi, a
wśród czterech asystentów VAR pracować będą m.in. Szymon Marciniak i Paweł Sokolnicki.
Plan transmisji:
29 maja (środa)
21:00
Chelsea – Arsenal, TVP Sport, tvpsport.pl
Komentarz: Jacek Laskowski, Robert Podoliński
Studio: Jacek Kurowski, a jego gośćmi będą Maciej Szczęsny, Sebastian Mila.
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.