Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Zarówno przedsezonowe testy, jak i niedzielna
Grand Prix Australii pokazały, że zespół
McLaren-Mercedes najlepiej ze wszystkich przepracował okres zimowy.
Brytyjczyk
Jenson Button był w
Melbourne pierwszy, a jego rodak i kolega z ekipy
Lewis Hamilton trzeci. Rozdzielił ich broniący tytułu mistrza świata Niemiec
Sebastian Vettel (
Red Bull-Renault).
Wynik ten kierownictwa
McLarena nie rozczarował, ale liczono na dublet.
Wlaliśmy do baków nieco mniej paliwa, niż to było konieczne. Gdyby Jenson i Lewis jechali na sto procent możliwości swoich bolidów, to pewnie obaj nie dotarliby do mety. Dlatego musieli się przełączyć na poważne oszczędzanie paliwa. Powinniśmy w Melbourne zająć dwa pierwsze miejsca, ale nie jesteśmy rozczarowani, że Lewis był dopiero trzeci. Jesteśmy zadowoleni z naszego potencjału, który postaramy się wykorzystać już w najbliższą niedzielę - stwierdził szef brytyjskiego teamu
Martin Whitmarsh.
W Australii
Button już przed wejściem w pierwszy wiraż wyprzedził startującego z pole position
Hamiltona. Zaraz po tym zaczął uciekać reszcie stawki, zdobywając kilkusekundową przewagę nad kolegą z zespołu.
Hamilton stracił drugą pozycję dopiero w końcówce. Wówczas
Vettel wykorzystał umiejętnie szybką zmianę opon podczas, gdy na torze był samochód bezpieczeństwa. Po wznowieniu rywalizacji nie pozwolił się już Brytyjczykowi wyprzedzić. Jako czwarty finiszował drugi kierowca
Red Bull-Renault -
Australijczyk Mark Webber.
W poprzednim sezonie kierowcy spod znaku „
Czerwonego Byka” przyzwyczaili kibiców, że zajmowali prawie zawsze dwa pierwsze miejsce w walce o pole position. W ostatnią sobotę jednak musieli uznać wyższość
Hamiltona i
Buttona. Przed nimi, w drugiej linii startowej, znaleźli się jeszcze
Francuz Romain Grosjean z
Lotus-Renault oraz Niemiec
Michael Schumacher z
Mercedes GP.
Webber był piąty w kwalifikacjach, a
Vettel - szósty.
GP Malezji prawdopodobnie potwierdzi, że bolidy
McLaren-Mercedes i
Red Bull-Renault znajdują się przynajmniej o krok przed rywalami. Być może jednak rzuci większe światło na formę trzeciego wielkiego gracza w
F1 -
Ferrari. Chociaż w
Melbourne Hiszpan
Fernando Alonso zdołał zająć piąte miejsce, to jednak w kwalifikacjach włoski zespół zawiódł -
Alonso był w nich 12., a Brazylijczyk
Felippe Massa - 16.
Ten ostatni nie popisał się za to w wyścigu, podczas którego postanowił wypchnąć w niesportowy sposób z toru rodaka
Bruno Sennę z
Williams-Renault. Jednak w tym momencie obaj byli poza czołową dziesiątką walczącą o punkty. To wzbudziło spore niezadowolenie szefów, a także zrodziło spekulacje prasy na temat ewentualnego zwolnienie i zastąpienia go Włochem
Jarno Trullim, obecnie bez pracy.
Dwie ostatnie edycje wyścigu na torze
Sepang pod
Kuala Lumpur zakończyły się zwycięstwami
Vettela. Oprócz niego dwoma triumfami w tej imprezie mogą się pochwalić
Alonso (2005 i 2007) oraz Fin
Kimi Raikkonen (2003 i 2008). Mistrz świata z 2007 roku, w niedzielę po dwuletniej przerwie na starty w rajdach, wrócił do
F1 w barwach
Lotus-Renault. W
Melbourne finiszował jako siódmy.
Trzy wygrane w
Malezji odnotował
Schumacher (2000-01 i 2004), ale wydaje się, że większe szanse na miejsce na najwyższym stopniu podium ma
Button, zwycięzca tej imprezy z 2009 roku.
Grand Prix Malezji odbędzie się po raz 14., bowiem pierwszy raz kierowcy pojawili się na
Sepangu w 1999 roku. Wówczas najlepszy był partner
Schumachera w ekipie
Ferrari - Brytyjczyk
Eddie Irvine, który zakończył karierę, podobnie jak młodszy brat Niemca
Ralf, triumfator z 2002 roku.
W niedzielę kierowcy będą mieli do pokonania dystans 310 408 km, czyli 56 okrążeń po 5,543 km.
Plan transmisji na żywo z
Malezji - w
Polsacie Sport Extra oraz w
Polsacie Sport HD w piątek i w sobotę; kwalifikacje i wyścig także na antenie
Polsatu otwartego:
piątek 23.03
5.20: I sesja treningowa (retransmisja)
7.00: I sesja treningowa
sobota 24.03
6.00: III sesja treningowa
8.20: Studio F1
9.00: kwalifikacje
niedziela 25.03
9.10: Studio F1
10.00: wyścig
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.