Wyobraź sobie, że o poranku wychodzisz na taras i wskazując palcem na alpejską panoramę wybierasz szczyt, na który za kilka godzin wejdziesz. Taki był mój urlop w Szwajcarii. Spontaniczny, pełen wrażeń, na długo pozostający w pamięci. Trzytysięcznikiem, który zapragnęłam zdobyć w pierwszej kolejności, był Arpelistock. Trasa, z pozoru łatwa, okazała się dość wymagająca w okolicach podszczytowych. Nagrodą za wszelkie niedogodności były wspaniałe widoki na otaczające lodowce i masywy górskie.
Szlak na Arpelistock, fot. Anita K.
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Szczyt Arpelistocka jest dobrze widoczny ze szlaku, robiąc wrażenie trudnego do zdobycia. Jednak trasa nie prowadzi po jego zachodnim zboczu, a południową granią, która tylko fragmentami sprawia trudności.
Glacier de Tsanfleuron to nie jedyny lodowiec, jaki można obserwować z Arpelistocka. Na północno-wschodnich stokach znajduje się Geltengletscher.
Imponujące wrażenie robi ściana Le Sublage (2735 m n.p.m.). Na jego szczycie stoi krzyż i choć nie prowadzi tam żaden szlak, miejsce to jest chętnie odwiedzane przez turystów.