reklama
reklama
SAT Kurier logowanie X
  • Zaloguj
ODBLOKUJ-REKLAMY.jpg

50 lat od pierwszego lotu człowieka w kosmos

dodano: 2011-04-05 11:42 | aktualizacja: 2011-04-05 13:28
autor: Paulina Nietrzpiel | źródło: History

History Minęło już 50 lat od pierwszego lotu człowieka w kosmos. Z tej okazji na antenie History będzie można obejrzeć premierę filmu „Wszechświat”. Poniżej można przeczytać wywiad przeprowadzony przez Marcina Prokopa z Mirosławem Hermaszewskim podczas premierowego pokazu tego filmu w dniu 17 marca 2011 roku.



Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Marcin Prokop: Mirosław Hermaszewski – jedyny Polak w kosmosie. Porozmawiamy dziś na temat wszechświata i podróży kosmicznych, o historii Pana podróży w przestrzeń. Po co w ogóle ludzie tam latają? Co człowieka tam ciągnie?

Mirosław Hermaszewski: Człowiek ma taki motorek w sobie, który nazywa się ciekawością, a napędzany jest on marzeniami. Od zawsze, patrząc w gwiazdy, człowiek zadawał sobie pytanie: a cóż to takiego – Słońce, Księżyc, gwiazdy? To były odwieczne pytania. Myślę, że to właśnie ciekawość świata, poznania przyrody w pewnym momencie wskazała nam drogę troszkę wyżej niż lata samolot. W filmie „Wszechświat” można zobaczyć parę ciekawych rzeczy – nie znajdziecie tam odpowiedzi na pytanie, dlaczego tam latamy, ale na pewno uświadomi on nam, że wszechświat jest fascynującą zagadką. To struktura złożona z kilku etapów – Układu Słonecznego, Galaktyki – spiralnej struktury z miliardami gwiazd i planet oraz niezliczonej liczby galaktyk we wszechświecie.

Po co człowiekowi w ogóle podbój kosmosu?
Kosmos jest dla nas nieprzyjazny, jesteśmy częścią przyrody, i tu na Ziemi powinniśmy przebywać. Tak chciała natura, a może i Stwórca? Ale skoro jest tyle gwiazd i tyle układów podobnych do naszego, to mamy nadzieję, że może gdzieś tam jest życie. Jesteśmy świadomi, że nie ma rzeczy wiecznych. Za dwa, trzy miliardy lat nasze Słońce się wypali. Zrobi się czerwonym karłem, który pochłonie Ziemię…

Część z nas nie dożyje tego…
Ja też już nie interesuję się tymi rozmowami na temat reformy emerytur, ale mimo wszystko się martwię (śmiech). A więc może szukamy alternatywy dla przetrwania rodzaju ludzkiego?

Panie Mirosławie, widziałem w Muzeum Wojska Polskiego fragment tego urządzenia, w którym Pan poleciał w przestrzeń i wrócił. Wyglądało dość przerażająco. To były lata siedemdziesiąte XX wieku, technika nie stała jeszcze na tak wysokim poziomie jak dzisiaj. Nie bał się Pan, wsiadając do tego urządzenia i będąc jako pierwszy Polak wystrzelony w przestrzeń, że nie wróci?

Po pierwsze: ten drugi fragment siedzi tutaj koło Pana, a tamten fragment trochę rdzewieje. Nie jest jednak taki zły, bo statki Sojuz do tej pory funkcjonują i latają nimi nasi koledzy Amerykanie. To był dobry statek kosmiczny – taki powiększony pojemnik na śmieci, a ja musiałem w tym pędzić na Ziemię z prędkością prawie 8 kilometrów na sekundę. Na skutek tarcia nasz statek zamienił się w gorejący meteor.

Nie byłem wzięty z ulicy – byłem wyselekcjonowany z ogromnej, kilkusetosobowej grupy polskich pilotów latających na samolotach naddźwiękowych. Potrzebowano ludzi, którzy rozumieją przestrzeń i potrafią działać racjonalnie w deficycie czasu i ogromnym stresie. Jeśli nie miałbym motywacji, to nie umiałbym opanować strachu. Każdy się boi, to instynkt samozachowawczy. Jeśli jednak czegoś się bardzo pragnie, to człowiek troszkę ryzykuje. Oczywiście, zadaje sobie pytanie: czy ty za bardzo nie ryzykujesz? Przygotowania do misji trwały półtora miesiąca i wiedziałem, że spełni się moje oczekiwanie i marzenie. Ale czy miałem prawo położyć na szalę los mojej rodziny? Miałem już żonę, dwoje dzieci, mamę, rodzeństwo – gdy człowiek wsiada do rakiety, takie myśli przechodzą przez głowę.

Jak wyglądało wejście do rakiety?
Rakieta to ogromna „petarda” – prawie 50 metrów, waży 35 ton, a paliwa w środku było ponad 70 ton! Coś niebywałego.

Podczas startu miał Pan wrażenie, że się przewracacie?
Start jest bardzo dynamiczny. Dwie i pół godziny przed startem jest masa rzeczy do sprawdzenia. Oczywiście nie byłem sam – byłem z moim dowódcą Piotrem Klimukiem, Rosjaninem – wspaniałym człowiekiem z polskimi korzeniami. Zawsze powtarzał: „Mów do mnie po polsku”, bo choć wszystko rozumiał, to nie potrafił wypowiedzieć ani słowa. On miał już podwójne doświadczenie w kosmosie – byliśmy zgraną załogą. Są takie dwa momenty – kiedy stoi się na płaszczyźnie przed rakietą z aparatami i mikrofonami wycelowanymi w ciebie, trzeba się uśmiechać, odpowiadać na różne pytania i udawać, że wszystko jest okej. Człowiek chce jak najszybciej wejść do rakiety, ale kiedy się odwraca i widzi szerokiego na 9 metrów olbrzyma, to ogarnia go przerażenie.

Startowaliśmy z bazy Bajkonur w Kazachstanie. Gdy weszliśmy do windy, która prowadziła do kapsuły, pomyślałem: „Jezu, jak tu wysoko”. Do statku wchodziliśmy przez śluzę powietrzną, przez którą pomagali nam się dostać specjaliści. Wszedłem jako pierwszy do części orbitalnej, sprawdziłem wszystkie ustawienia, przeszedłem do lądownika, w którym było strasznie ciasno. Na dodatek powtykano tam różnego rodzaju przyrządy nawigacyjne, do eksperymentów, kontenery. Dopiero po tym, jak sprawdziłem wszystko, wszedł Klimuk. Gdy weszliśmy do środka, zapięliśmy pasy, później pracownicy pomagający nam się dostać do statku pomachali nam i odeszli lukiem jednorazowego użytku.

Co czuje człowiek, który znajduje się w kosmosie? Start minął, jesteśmy w górze, wznosimy się, na razie nic nie widać, bo statek jest przykryty osłoną, która później odpada. I jest to moment, w którym spogląda się przez szybkę i widzi się kosmos.
Startowaliśmy w pozycji pionowej, ale leżąc. Wyszliśmy na orbitę nogami do góry, a głową do dołu. Kiedy na wysokości 80 kilometrów odrzuciliśmy osłonę, bardzo chciałem zobaczyć Ziemię. Ale nie dało rady – przeciążenie strasznie mnie wciskało w fotel, nie byłem w stanie nawet podnieść głowy. Widziałem tylko „czarny kosmos”. Dopiero po 9 minutach, gdy odstrzeliliśmy się od rakiety nośnej, pojawiła się nieważkość. Zawyła syrena, bo tak powinno być, musiałem ją wyłączyć i zacząłem się zastanawiać, kiedy poczuję się niedobrze – czy teraz czy za chwilę, bo koledzy uprzedzali, bym nie ruszał niepotrzebnie głową w pierwszych godzinach. Wyjrzałem jednak przez okno, statek wirował i ujrzałem Ziemię – przepiękna krzywizna, bo Słońce zachodziło w czerwieni i purpurze, błękit w różnych odcieniach. Świat się przekręca, pojęcia „góra”, „dół”, „pion” i „poziom” tracą swoje znaczenia, krew przepływa do górnych partii ciała i od pierwszej minuty masz wrażenie, że się przewracasz. Niesamowite uczucie. Jak mam rozumieć przestrzeń – tak jak czuję czy tak jak widzę?

Jakie są najtrudniejsze momenty podczas takiej wyprawy? Czy są momenty zwątpienia?
Nie, to wielka frajda. Najtrudniejsza minuta tam jest piękniejsza od najpiękniejszej minuty tutaj na Ziemi.

Co jest najpiękniejszego podczas takiej podróży?
Wschód Słońca jest nieprawdopodobny. W 90 minut oblatujesz całą Ziemię – przeżywasz w tym czasie zachód Słońca, noc, przepiękny wschód, dzień i cykl się powtarza. Jestem na północy, mijam równik, Przylądek Horn, Europa, Azja, daleka Syberia, Oceania, Nowa Gwinea, dalej Patagonia, Ameryka i ponownie Europa. W 90 minut przylatuję przez całą epokę.

Spotkał Pan małe, zielone ludziki w kosmosie? Kryje się za tym poważniejsze pytanie: czy miał Pan poczucie, że w tym miejscu jesteśmy sami? Czy może ktoś nas obserwuje?
Kosmos jest na tyle tajemniczy, że miałem obawy, iż widząc tyle wspaniałych rzeczy, mój umysł nie będzie w stanie tego wszystkiego zapamiętać. Chciałem to zapamiętać, by umieć to później przetworzyć, zrozumieć, przekazać. Zadawałem sobie wielokrotnie pytanie, skąd to wszystko się bierze, kto tym zarządza. Bo jeśli człowiek widzi jednocześnie miliardy gwiazd, to pyta siebie: a kim ty jesteś, człowieku? Okazuje się, że my, ludzie, jesteśmy albo dziećmi gwiazd, albo braćmi planet. Nasz organizm składa się w 80% z wodoru, a wszechświat przecież od wodoru pochodzi. Jesteśmy zbudowani z tej samej materii. Gdyby leciał obok Ziemi jakiś kosmiczny wędrowiec i zobaczył piękny, błękitny glob, na pewno by stwierdził, że muszą tu żyć cudowne istoty.

Po tym, co Pan przeżył, po tym, czego Pan się dowiedział, a także po filmie History, który Pan zobaczył, czy myśli Pan, że jesteśmy jedynymi istotami we wszechświecie?
Nastąpi taki moment, że dowiemy się, czy tak jest. Ale skoro świat ewoluuje tak bardzo, gwiazdy się rodzą i umierają, a my na Ziemi podlegamy procesowi ewolucji, to jest pytanie, kim my jesteśmy. Czy tą ostateczną, ukształtowaną formą czy też jesteśmy przejściowym tworem miedzy małpoludem a tym, co się pojawi w przyszłości? W odcinku „Siedem Cudów Układu Słonecznego” zobaczymy tylko zjawiska z tego pierwszego stopnia – dalsze rejony gwiezdnych galaktyce nadal pozostają dla nas wielką tajemnicą. Zakończyć chcę cytatem Edwarda Ciołkowskiego – prekursora kosmicznych podroży: Ziemia jest kolebką rozumu. Ludzkość nie może żyć wiecznie w kolebce… lecz w pogoni za światem i przestrzenią najpierw nieśmiało przeniknie poza granica atmosfery, a później opanuje całą okołosłoneczną przestrzeń. To są prorocze słowa, ale okazuje się, że jesteśmy dopiero na początku tej wspanialej przygody ludzkości, którą 50 lat temu, 12 kwietnia 1961 roku, rozpoczął Jurij Gagarin.

Na koniec jeszcze jedno pytanie – poleciałby Pan raz jeszcze, gdyby Panu zaproponowano? Choćby dziś?
Może dziś nie, ale za pół roku? Często śni mi się kosmos, to znaczy, że to marzenie gdzieś tam we mnie tkwi. Amerykański astronauta John Glenn poleciał drugi raz w wieku 77 lat, więc mam przed sobą jeszcze wiele lat tej nadziei.

PREMIERA FILMU „WSZECHŚWIAT”
HISTORY – piątek, 8 kwietnia 2011 roku, godz. 20:00


Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.




Więcej z kategorii Propozycje stacji TV i VOD


reklama
reklama
reklama
HOLLEX.PL - Twój sklep internetowy

Odbiornik Spycat Mini V2

Spycat Mini V2  - mały, tani odbiornik satelitarny HD w...

219 zł Więcej...

Miernik SatLink WS-6933 dla DVB-S/S2

Miernik, do pomiarów cyfrowych sygnałów satelitarnych DVB-S z pomiarem PWR,...

239 zł Więcej...

Odbiornik DVB-T/T2/C AB TereBox 2T HEVC

Najnowszy hybrydowy (naziemno- kablowy) odbiornik DVB-T/T2/C (bez LAN) z MPEG-4/H.264...

119 zł Więcej...