reklama
reklama
SAT Kurier logowanie X
  • Zaloguj
ODBLOKUJ-REKLAMY.jpg

Wyprawa zachód-wschód z Perth do Sydney

dodano: 2018-04-19 13:47 | aktualizacja: 2018-04-20 12:46
autor: Andrzej Pietrzak | źródło: podroze.satkurier.pl

Australia Godz. 5:00 rano. Na dworze 27°C. Cisza na ulicach Huntingdale w Australii Zachodniej. Dwa dni wcześniej podjąłem decyzję o opuszczeniu Perth po kilku miesiącach bezskutecznego szukania pracy. Perth, chociaż uważane za najszczęśliwsze miejsce na świecie, boryka się z 11% bezrobociem. Pomimo ogromnego zapału i tysięcy wysłanych CV drogą elektroniczną, cisza. Osobiste noszenie CV w liczbie 20 dziennie przez 6 miesięcy też nie przyniosło efektu. Zrobiłem nawet za pierwszym podejściem prawo jazdy na ciężarówki po 7 godzin kursu, koparki, podnośniki, pierwsze pomoce i inne potrzebne dokumenty. Motocykl sprzedany, kupiona Toyota Camry 3.3 V6. No to w drogę, wariacie - pomyślałem o poranku. Przede mną 4000 km przez pustynię. Sydney, miasto ogromnych oczekiwań, położone po drugiej stronie Australii, na wschodnim wybrzeżu, stało się celem mojej podróży.

Australia


Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.

Kangury to najniebezpieczniejsze futrzaki na drodze. W ciągu dnia trzymają się pobocza, chociaż potrafią wskoczyć do pędzącego auta bez zaproszenia. Nocą są gorsze od ciem. Chyba nie ma większych głupoli. Rzucają się do świateł, ginąc pod kołami ogromnych ciężarówek. Ogromne pociągi drogowe uzbrojone w zestawy rur zwanych „kangurami” rozbijają nocą stada tych zwierząt, sypiających nocą na asfalcie, jak spycharka zimą śnieg na drogach Norwegii. Temperatury w cieniu pustyni dniem to 45-50°C, a nocą spadają o 30-35° do 20°C. Niby nic, lecz 30° różnicy to zima.
 
Caiguna - 1091 km od Perth i 3020 km od Sydney

Wszystkich, którzy wybierają się w taką podróż, ostrzegam przed jazdą nocną. To nie króliki, to 50-kilogramowe kangury lub 600-kilogramowe wielbłądy. Dzikie wielbłądy w Australii tworzą największe stado żyjące wolno na ziemi w liczbie 700 tys. sztuk. Spotkanie nocą z takim „obiektem” kończy się katastrofą. Pierwszy dzień podróży minął mi niezauważony. Dotarłem do jakiegoś miejsca noclegowego o nazwie „nie pamiętam”. Wyglądało to na cywilizowany obiekt. 160 AUD za noc! Za 140 AUD to jest dwójka we Fremantle z widokiem na ocean! Hamburger 26 AUD, cola 17 AUD, frytki 11 AUD, mleko 1 litr 24 AUD. Pozdrowiłem ich po polsku życzeniami „nieoczekiwanego seksu analnego”. Zjadłem i w pokoju padłem. Szpary pod drzwiami były takie, że mógłby przejść żółw z Galapagos i ugryźć mnie w stopę. Ale byłem tak wyczerpany, że wyłączyło mi prąd w 2 sekundy.
 
Chyba będzie padać...

6:00 rano pobudka, prysznic, szybkie oględziny skóry i ubrań, czy nie ma pająków. Poranna kawa za 15 AUD, burger i w drogę. Drugi dzień okazał się bardzo interesujący. Brak radia i telefonu w samotności doprowadził mój umysł do samokonwersacji werbalnej. Zacząłem sobie opowiadać dowcipy na głos. O dziwo, w takim odosobnieniu mózg generuje takie ilości wspomnień, że śmiałem się godzinami. Za oknami krajobraz był monotonny. Busz. Prawdziwy australijski las z kryjącymi się tajemnicami.

Po południu zaczęło mi doskwierać odosobnienie. Około 16:00 na poboczu drogi w odległości około 300 m zobaczyłem pod drzewami dym. Miejsce było odkryte. Gdy znalazłem się w najbardziej widocznym miejscu, dostrzegłem aborygenów. Jak debil zatrzymałem auto, nie bacząc na niebezpieczeństwo. Zabrałem kilka butelek wody i zostawiając wszystko w aucie poszedłem do nich. Trzymając wysoko w rękach butelki, podszedłem do grupy 8 osób, którzy właśnie piekli kangura w futrze na ognisku i jakieś jaszczurki czy węża. Chyba to był mój błąd. Jeden z nich podbiegł do mnie z jakimś kijem, wrzeszcząc coś na mnie. Zatrzymałem się 30 m od nich. Położyłem wodę na piasku i zrobiłem 3 kroki do tyłu. Aborygen odwrócił się do pozostałych i coś tam wykrzyczał. Chyba jestem głupi - pomyślałem. Kto mi kazał się tu zatrzymywać.
 
I tak aż po horyzont

Dopiero stojąc blisko ujrzałem, że mieli ze sobą strzelby. Wymiana słów trwała chwilę. Gość podniósł wodę i pokazał ręką, bym poszedł z nim. Rany, co ja tu robię - myśli jak w komputerze latały mi po głowie. Uświadomiłem sobie, jaki popełniłem błąd. 300 m do auta. W samochodzie zostało wszystko. Dokumenty, klucze, telefon, etc. Aborygenów bardzo interesował mój samochód. Zacząłem obawiać się, że moja podróż będzie wędrówką pieszą. Jeden z nich powiedział coś łamanym angielskim. - Jeść? - zapytał. - Woda, dziękuję, ty jeść, jeść. - Co mam jeść? - pomyślałem.
 
Droga donikąd

Dostałem na kiju „coś”. Zjadłem ten kawałek mięsa. Był bardzo smaczny jak na jaszczurkę. Gdy tak jadłem, oni coś tam pokazywali na samochód. Ogromny smród panujący wkoło nie dawał na sekundę odpocząć umysłowi. Ludzie żyjący poza cywilizacją pachną inaczej. Potem jeszcze zjadłem małego węża w smaku jak węgorz - był bardzo twardy. „Panowie” bekali z zadowolenia po jedzeniu. Mnie się udało tylko raz, by sprawić im przyjemność. Więcej razy nie dałem rady, by się nie zrzygać.

Czas się zatrzymał, siedziałem na piasku w brudzie i smrodzie z rękami czarnymi od żarcia i brudną buzią. Nie wiedziałem, czy mogę już odejść, czy zostać. Jeden z nich coś mi tłumaczył, ale chyba skupiałem się na ewakuacji, aniżeli nad sensem. Nagle któryś mnie szturchnął kijem. Obudziłem się w ułamku sekundy, a umysł w obronie życia wyostrzył się. Spojrzałem na tego człowieka czarnego jak węgiel z dziurami w nosie jak tunel pod kanałem La Manche. Na kiju miał kawał pieczonego mięsa kangura. Wszystko byłoby ok, gdyby nie futro spalone na brzegach. Nie wiem, jaką miałem minę, ale chyba byłem przerażony, bo zaczęli się śmiać. Wziąłem to do ręki i zacząłem jeść. Gryzłem i połykając powstrzymywałem odruch wymiotny. Jeden z nich głośno śmiejąc się podał mi wodę - jedną z butelek, którą im wręczyłem. Popiłem. To było jak nektar. W końcu powiedziałem po angielsku: - Dziękuję, muszę jechać. - Ten, co znał angielski, przetłumaczył kolegom moje słowa. Zapadła grobowa cisza. Co robić? Co mam zrobić? - myśli gnały jak biegunka po maślance. - Idź, jechać - pokazał aborygen.
 
Nawet nie można na zakrętach pojeździć bokiem

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.




Więcej z kategorii Australia i Oceania


reklama
reklama
reklama
HOLLEX.PL - Twój sklep internetowy

Odbiornik Spycat Mini V2

Spycat Mini V2  - mały, tani odbiornik satelitarny HD w...

219 zł Więcej...

Mini PC Homatics Dongle G Google TV

Homatics Dongle G to odtwarzacz multimedialny 4K o kompaktowej konstrukcji...

269 zł Więcej...

Google TV Next 4K Stick HDMI

Google TV Next 4K Stick HDMI to ciekawy i wydajny...

339 zł Więcej...