Gdy usłyszałem pierwszy raz: „Pojedziemy na wycieczkę do dawnego pałacu Dietla” [przyp. red.: w Krakowie jest ulica Dietla, choć nie tego!], to zadałem pytanie: „Gdzie?”. „Do Sosnowca”. Nie bardzo mogłem uwierzyć, że w Sosnowcu - mieście znanym mi z zupełnie innego spojrzenia, jest jakiś fajny pałac. Okazało się, że jest, a godzien zobaczenia jest nie tylko ten pałac (jeszcze 2 pałace Schönów). Kto by pomyślał?Pałac Dietla to neobarokowy pałac Henryka (Heinricha) Dietla, położony w Sosnowcu przy ul. Stefana Żeromskiego 2. Pojechałem i byłem mocno zachwycony samym pałacem, jego historią, wysiłkami obecnych prywatnych właścicieli z Krakowa, aby go odrestaurować i brakiem solidnego wsparcia ministerstwa kultury, władz i... PKP.
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Równo o godz. 11:00 drzwi od strony dziedzińca otworzył jedyny przewodnik po dawnym pałacu, a jest nim Ryszard Szymonowicz - generalny konserwator pałacu Dietla i jedyny przewodnik po pałacu. Do środka weszła całkiem duża grupka zwiedzających i trafili do zimnej sali balowej, która była ogrzewana jednym małym kominkiem. Tak to dba się o zabytki w Polsce, bo jeśli prywatne, to nie ma dotacji na ogrzewanie i media - toalety wewnątrz pałacu nie miały wody w spłuczkach. Wewnątrz było zimniej niż na zewnątrz i czuć było wilgoć.
Pytanie jest takie: Po co odbudowywać jakieś nieistniejące już pałace w Warszawie [Saski], skoro tak piękny obiekt jak pałac Dietla został tak naprawdę porzucony przez władze?
Wszyscy zapłacili za bilety wejściowe po 25 zł (20 zł ulgowy) i zaczęła się wstępna przemowa przewodnika - konserwatora, który po kolei oprowadzał po pomieszczeniach opowiadając historię pałacu oraz jego odbudowy. Niektóre opowieści były naprawdę zaskakujące. Szkody górnicze i wstrząsy powodowane przez kolej, a także przez komunikację miejską, spowodowały pękanie, a nawet znaczne przesunięcia ścian, które względem siebie odchylone były, na przykład w sali balowej prawie o pół metra.
Jak to się zaczęło?
W 1878 r. do Sosnowca przybył Heinrich Dietl (Henryk senior, bo syn Henryk junior żył w latach 1881-1953) z małżonką Klarą. Henryk pochodził z rodziny saksońskich przemysłowców. Na terenie Sosnowca, który wtedy był pod rosyjskim zaborem, nabył tereny pod budowę nowoczesnej przędzalni czesankowej. Carskiej Rosji zależało na takich inwestycjach, a rodzina Dietlów dostała na to oficjalną zgodę z carskich urzędów.
Dodać należy, że przędzalnia wełny czesankowej Dietla była pierwszą fabryką włókienniczą w Królestwie Polskim i w całym Cesarstwie Rosyjskim. Był to więc ogromny rozwój przemysłowy dla Sosnowca.
Szczególna jest historia po II wojnie światowej.
Jak można się domyślić, niemiecka rodzina Dietlów pozostawiła zastawiony majątek i w 1944 r. opuściła Sosnowiec. Niespłacony kredyt z czasów kryzysu przedwojennego spowodował przejście majątku Dietlów na Skarb Państwa. Opuszczony pałac Dietla niszczał i był stopniowo ogałacany z pozostałego wyposażenia. Zdarzało się, że byli to radzieccy funkcjonariusze NKWD (tam mieli komendaturę od stycznia 1945 r.), potem żołnierze LWP, którzy mieli się opiekować pałacem, a faktycznie po cichu sprzedawali meble.
Potem założono tam szkołę muzyczną. Jednak nieremontowany dach oraz szkody górnicze powoli doprowadzały pałac do dalszych, postępujących zniszczeń. Po przeniesieniu szkoły muzycznej do nowo wybudowanego budynku, pałac był zamknięty i nie był ogrzewany, popadając w ruinę. Podobno były takie miejsca, gdzie z górnego piętra było widać podłogę na parterze.
Obok pałacu były zakłady Dietla, które znacjonalizowano tak jak pałac. W latach 1968-1993 zakład działał pod nazwą Sosnowiecka Przędzalnia Czesankowa „Politex”.
Pałac Dietla od środka
Wnętrza dawnego pałacu Dietla zachowały ogromną część oryginalnego wyposażenia i wystroju, co sprawia, że obiekt jest bardzo cennym zabytkiem. Resztę odtworzono przez ostatnie 30 lat prywatnego posiadania przez właścicieli - Ewę i Stanisława Jerzego Kulisiów - prowadzących działalność w znanej krakowskiej kawiarni „Jama Michalika” przy ul. Floriańskiej 45 oraz w D.W. „Tryumfy” w Krynicy-Zdroju.
Parteru nie można było zobaczyć, ale ma charakter niewysokiego przyziemia, z 18 pomieszczeniami, spełniającymi funkcje gospodarcze. Była tam pałacowa kuchnia [na potrzeby imprez i wesel aktualnie też już działa] oraz zachowana do dnia dzisiejszego winda towarowa prowadząca do jadalni na 1. piętrze.
Najbardziej reprezentacyjne sale znajdują się na pierwszym piętrze:
Sala balowa utrzymana jest w stylu Ludwika XV.
Ściany ozdabiają lustra i sztukaterie, w dużej części oryginalne. W sali balowej musiano odtworzyć 120 m2 mozaiki parkietu. Jest mała scena i 2 fortepiany - tu nadal odbywają się oficjalne imprezy, w tym wesela (na górnych kondygnacjach są pokoje noclegowe dla weselnych gości - tam nas nie wpuszczono). Od strony wschodniej są duże okna z widokiem na tory kolejowe (słychać stukot pociągów). W ścianie zachodniej umieszczono mały balkonik.