Zarząd TVP broni się przed ustawą medialną

dodano: 2010-07-20 23:39 | aktualizacja: 2010-07-21 10:44
autor: Janusz Sulisz | źródło: tvp.pl

Zarząd TVP wydał komunikat, w którym broni się przed ustawą medialną. Według niego nie chodzi o interes Telewizji Publicznej, sprawne zarządzanie nią, realizację misji ani o jej odpolitycznienie (co często mówi Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu). W projekcie i pomyśle nowelizacji chodzi wyłącznie o odsunięcie od Telewizji Publicznej jej obecnych władz. Jest to politycznie tłumaczone jako wyrzucenie PiS z telewizji.

Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.

O tym, że nowelizacja ustawy jest de facto środkiem na wyrzucenie PiS z TVP mówią otwarcie tacy politycy PO jak Stefan Niesiołowski, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Małgorzata Kidawa-Błońska, Kazimierz Kutz.

Nowelizacja ustawy wprowadza bezprecedensową dominację rządu i partii rządzącej nad Telewizją Publiczną.

Po pierwsze, dominację, a faktycznie możliwość ręcznego sterowania Telewizją Publiczną, daje rządowi i partii rządzącej prawo odwołania przez organy państwowe – w każdej chwili i bez potrzeby precyzyjnego uzasadnienia tego kroku – rad nadzorczych mediów publicznych.

Po drugie, podporządkowanie Telewizji Publicznej rządowi i partii rządzącej ułatwia bezprecedensowy wpływ rządu na radę nadzorczą TVP: mają w niej zasiadać trzej nominaci rządu, wskazani przez ministrów skarbu, finansów oraz kultury i dziedzictwa narodowego. Wystarczy jeszcze jeden nominat z partii rządzącej w RN i może ona dowolnie wpływać na zarząd TVP.

O tym, że nowelizacja ustawy bezpośrednio podporządkowuje TVP rządowi otwarcie mówią i przeciw temu protestują środowiska twórców, które przygotowały własny projekt ustawy.

Po trzecie, po raz pierwszy w wolnej Polsce politycy mogą bezpośrednio wpływać na kształt programu (tzw. ramówek) poszczególnych anten. To KRRiT, wyłoniona przez zdominowany przez PO parlament oraz Prezydenta, będzie określać, jakie programy zostaną uznane za misyjne, a zatem wskaże, jakie z nich będą, a jakie nie będą finansowane ze środków publicznych.

Obowiązek porozumiewania się z KRRiT w sprawie programów wymagających finansowania ze środków publicznych oznacza oczywistą kontrolę nad programem. Dotychczas to nadawca ustalał program i ponosił odpowiedzialność za jego treść. Konsekwencje mogą być takie, że to, co się nie spodoba rządowi i partii rządzącej albo nie znajdzie się w ramówce, albo z niej wypadnie, albo nie zostanie zakwalifikowane jako godne finansowania ze środków publicznych. Takiego wpływu polityków na program TVP nie było nigdy po 1989 r.

Nowelizacja ustawy szeroko otwiera bramy do stuprocentowego upolitycznienia Telewizji Publicznej. Czyli będzie dokładnie odwrotnie, niż deklarują pomysłodawcy noweli. Nie będzie odpolitycznienia Telewizji Publicznej, lecz jej pełne upolitycznienie.

Po pierwsze, pełne upolitycznienie będzie możliwe wskutek łatwości odwoływania członków rady nadzorczej TVP. W ten sposób rada traci stabilność i poczucie niezależności, jaką dawała jej kadencyjność. Rada może się więc zachowywać w pełni oportunistycznie, czyli zgodnie z życzeniami politycznego dysponenta. A to się przeniesie na zarząd, szefów anten i redaktorów programów.

Po drugie, totalne upolitycznienie TVP jest sprzeczne z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Odnosząc się do reformy z 1992 r. TK podkreślił, że demokratyczną wartością jest odseparowanie radia i telewizji od rządu i powiązanej z nim większości parlamentarnej, tak by uniemożliwić ich traktowanie jako politycznego instrumentu rządzenia.

Po trzecie, wpływ KRRiTV na program oraz destabilizacja rady nadzorczej i zarządu znoszą wszelkie bariery przed ręcznym, politycznym sterowaniem Telewizją Publiczną i umożliwiają rządzącej partii pełne jej podporządkowanie sobie. Tymczasem z ustawy o radiofonii i telewizji wynika, że programy publicznej radiofonii i telewizji powinny rzetelnie ukazywać różnorodność wydarzeń i zjawisk oraz sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej

Po czwarte, pełne upolitycznienie Telewizji Publicznej znosi pluralizm w programach, bo jest on możliwy tylko pod warunkiem zachowania wyraźnego dystansu do aktualnego dysponenta politycznego. Po nowelizacji nie będzie nie tylko tego dystansu, ale wręcz polityczny dysponent może być tożsamy z ciałami kierującymi Telewizją Publiczną.

Nowelizacja ustawy może doprowadzić do bezprecedensowego osłabienia mediów publicznych w stosunku do komercyjnej konkurencji, a w konsekwencji do ich zmarginalizowania. Byłoby to sprzeczne z zaleceniami Rady Europy i prawem Unii Europejskiej.

Po pierwsze, Rada Europy domaga się precyzyjnego zdefiniowania misji mediów publicznych i jej respektowania, co oznacza utrudnienie ewentualnej prywatyzacji Telewizji Publicznej.

Słaba lub okrojona Telewizja Publiczna straci atrakcyjność dla reklamodawców lub zostanie ona mocno osłabiona, co oznacza, że większość reklamowego tortu przejmą nadawcy komercyjni.

Po drugie, prawo UE określa zakres pomocy publicznej dla mediów publicznych, co umożliwia na przykład finansowanie cyfryzacji. A to z kolei poprawia konkurencyjność Telewizji Publicznej wobec nadawców komercyjnych.

Zacofana technologicznie Telewizja Publiczna zacznie przegrywać z komercyjną konkurencją pod względem atrakcyjności i wszechstronności oferty, co osłabi jej pozycję wobec reklamodawców i w efekcie wzmocni podmioty komercyjne.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.