Obok opisywanych w osobnym artykule Czupla, Magurki Wilkowickiej i Leskowca, innymi szczytami Beskidu Małego wartymi zobaczenia są Hrobacza Łąka i góra Żar. Hrobacza Łąka słynie z olbrzymiego żelaznego krzyża, natomiast góra Żar wyróżnia się obecnością zbiornika wodnego wykorzystywanego na potrzeby elektrowni oraz unoszącymi się nad szczytem szybowcami i paralotniami. Podczas czerwcowego spaceru upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu, mimo iż masywy te rozdzielone są nurtami rzeki Soły, a więc i nisko położoną doliną.
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Nie każdy wie, że kiedyś na górze Żar działało szybowisko. Pierwsze loty odbywały się tam już w połowie lat 30. XX wieku. Z biegiem czasu wybudowano na szczycie hangar i barak. Do ich likwidacji doszło na początku lat 70., kiedy rozpoczęto budowę elektrowni. Ta w zamian za utracone przez szkołę szybowcową obiekty wybudowała u podnóża góry dwa hangary, zaplecze techniczne i budynek hotelowy. Poniżej film nakręcony w latach 60.
Nie sposób nie wspomnieć o górnym zbiorniku elektrowni Porąbka-Żar, wykonanym w obwałowaniach z materiału miejscowego i uszczelnionym asfaltobetonem. Zbiornik ten jest połączony z elektrownią dwiema sztolniami o długości 872 m i średnicy od 4,3 m do 3,2 m oraz nachyleniu 36°. Jego pojemność energetyczna wynosi 2 mln m3 wody. Zbiornik ma kształt zbliżony do elipsy, której krótsza oś ma 250 m, a dłuższa 650 m.
O ile Hrobaczą Łąkę i jej okolice mogę z czystym sercem polecić wszystkim miłośnikom leśnych spacerów, o tyle górę Żar już niekonieczne, chyba że lubi się duże skupiska ludzi i komercję. Liczba nagromadzonych w jednym miejscu atrakcji wręcz przytłacza, a obecność kolejki przyciąga także te osoby, dla których górska wspinaczka to raczej zbędny trud. Przyjemne jest za to obserwowanie paralotniarzy, którzy unoszą się zaczepieni do wielobarwnych skrzydeł, niejako pokonując grawitację.