BLOG: Kreatywność w telewizji umarła

dodano: 2012-05-07 22:04 | aktualizacja: 2012-05-08 10:13
autor: Daniel Gadomski | źródło: SatKurier.pl, Inf. własna

- O której godzinie będzie program „Jak oni tańczą?” – spytał parę lat temu mój ojciec. Chodziło mu o „Taniec z gwiazdami” albo „Jak oni śpiewają”. Pomylił nazwy obu programów, ponieważ mimo dwóch różnych stacji telewizyjnych formuła była rzeczywiście analogiczna. Dziś zarówno w tematycznych, jak i ogólnotematycznych telewizjach znajdziemy dziesiątki łudząco podobnych formatów. Kanałów z każdym miesiącem coraz więcej, a pomysłów mniej. To chyba schyłek telewizji. Czy wymyślono już naprawdę wszystko?

Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.

Właśnie przeczytałem, że TVN Turbo będzie odświeżać stacje benzynowe. To ciekawe, bo na TVN Style kilka dni temu oglądałem brytyjski format, w którym odnawiają sklepy. Nie wspominając już o odnowionych restauracjach Magdy Gessler. Tak się składa, że dzisiaj zjadłem w jej fast foodzie – „MG Eat”. Niby fast food, ale czas oczekiwania znacznie dłuższy niż w McDonaldzie. I to mimo braku tłumów. Ceny wyższe niż w amerykańskich sieciówkach, a jakość kanapki z łososiem porównywalna. No ale w końcu płaci się za wizytę w jednej z dziesiątek restauracji celebrytki. Biznes to biznes. Z takiego samego założenia wychodzą chyba telewizje.

Jak jest moda na gwiazdy, to wszystkie show muszą być z gwiazdami. Począwszy od „Tańca z gwiazdami”, gdzie z braku laku drugorzędny aktor serialowy jest gwiazdą. Nawet Telewizja Polska popsuła znakomity format Fort Boyard, do którego licencję kupiła parę lat temu od francuskiej telewizji. Zamiast zwykłych uczestników zobaczyliśmy celebrytów. Ale to było parę lat temu. Choć fani tańca mają dzisiaj do dyspozycji „You Can Dance” i „Tylko Taniec. Got to dance”, to obecnie na topie jest muzyka. Rywalizują „X Factor”, „Must be the music” i „Bitwa na głosy”. Nie tylko formuły programów są podobne – wymieniają się nawet uczestnikami. Przykład? Ostatnia wygrana Kamila Bednarka w show TVP2.

Kiedyś pisano, że to włoska telewizja jest najgłupsza na świecie. Dziś cały świat poszedł w jej ślady. W niemieckiej RTL jest jeszcze większy show. Niedawno obejrzałem tam chyba kilkunastą z rzędu edycję „Idola”. Producenci chyba mieli dużo roboty z doborem uczestników. W finałowym odcinku dwóch nastoletnich facetów rywalizujących o wygraną niemal się mocno się przytulało. Show must go on! A nic tak nie podkręca oglądalności jak homoseksualny romans uczestników. I te łzy wzruszenia rodziców owych nastolatków na widowni. To, że telewizja się zmienia widać także w newsach. Czołowi reporterzy fascynują się i rozgrzebują na drobne sprawę półrocznej Madzi. Polityczni co tydzień doszukują się nowych kryzysów w koalicji. Sami doskonale wiedzą, że ich nie ma, ale dziś chyba każdy, niezależnie od stacji idzie na łatwiznę.

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.