Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Spodziewałem się, że zmiana nazwy z
nc+ na
Platforma CANAL+ będzie wiązała się z „wejściem smoka”. Przejściem z filozofii satelitarnej platformy na internetową. Niezwykle się pomyliłem. Aplikacja
myCANAL (albo
CANAL+ GO), która miała zastąpić
nc+ GO, jest ciągle w fazie testów. Można ją pobrać ze sklepu
Google Play w
Android TV i w zwykłym Androidzie we francuskiej wersji. Po przejściu do niektórych opcji pojawiają się informacje w języku polskim i logo
CANAL+ GO. Nie można jednak już zapisać się do testów. Na forach internetowych można wyczytać, że oficjalnie zadebiutuje w Polsce w pierwszym kwartale roku. Być może na 25-lecie
CANAL+ w Polsce. To wielka niekonsekwencja, że platformy
nc+ już nie ma, a aplikacja
nc+ GO wciąż działa. Zmiany powinny wejść w życie od razu z rebrandingiem.
Czy CANAL+ GO odniesie sukces?
Wspólna oferta
CANAL+ i
Netflixa nie nastawia optymistycznie. Nawet abonenci pakietu z 10 stacjami
CANAL+ za 89,99 zł miesięcznie tylko przez pół roku mogą cieszyć się darmowym dostępem do aplikacji. Później muszą płacić 132,99 zł miesięcznie. Oczywiście oferta obowiązuje przy umowie zawieranej na 2 lata. W wielu przypadkach może dojść do tego opłata za dzierżawę dekodera
4K UltraBOX+. To mało konkurencyjne rozwiązanie. Wielu użytkowników Netflixa dzieli się dostępem do platformy z kilkoma użytkownikami. Na przykład dwie osoby za dostęp do dwóch ekranów HD płacą nieco ponad 20 zł miesięcznie zamiast 43 zł. Z subskrypcji
Netflixa można też w dowolnym momencie zrezygnować, z 2-letniego abonamentu
CANAL+ już nie. Spodziewałem się więc niższych, bardziej konkurencyjnych cen Netflixa w
Platformie CANAL+.
Obawiam się, że z CANAL+ GO albo myCANAL będzie podobnie.
Platforma powinna zaoferować możliwość migracji z pakietu satelitarnego do pakietu internetowego. Coraz mniej ludzi chce instalować anteny satelitarne, a łącza internetowe bardzo przyspieszyły. W wielu blokach ludzie nie mają możliwości zainstalowania anteny, bo ich balkony i okna są skierowane w niewłaściwą stronę albo nie życzą sobie tego wspólnoty. Mogą więc korzystać wyłącznie z oferty kablówek lub naziemnej telewizji. Wprowadzenie dekodera OTT rozwiązałoby problem. Miejmy tylko nadzieję, że
Platforma CANAL+ pójdzie w ślady francuskiego odpowiednika, który zdecydował się na
Android TV, a nie
Cyfrowego Polsatu. Jego dekoder OTT
EVOBOX IP działa w oparciu o własne oprogramowanie. Nie można więc ściągać setek aplikacji znanych na przykład z telefonów komórkowych.
Dlaczego Cyfrowy Polsat zdecydował się na taki krok?
Być może obawiał się piractwa. W hipermarketach, sklepach ze sprzętem rtv, sklepach internetowych można już za około 150 zł kupić chińskie przystawki do
Android TV. Umożliwiają legalne korzystanie z zasobów
Netflixa czy
YouTube, ale też dostęp do aplikacji pozwalających na piractwo. Jedną z rosyjskich można testować przez 7 dni. Później jednorazowa aktywacja kosztuje 6 euro. W sklepach internetowych, w tym bardzo popularnym chińskim, są dostępne listy kanałów (ich koszt oscyluje od 2 do kilkunastu dolarów miesięcznie). Na pirackich listach oferowane są wszystkie kanały platform z Polski, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii, Wielkiej Brytanii, Włoch, Francji, Hiszpanii, Węgier, Czech, Rosji, Szwecji, Finlandii, Norwegii, krajów arabskich, latynoamerykańskich, wielu afrykańskich czy azjatyckich.
W Europie Zachodniej wielu użytkowników nawet nie odróżnia oryginalnych ofert od tych pirackich.
Z tymi nielegalnymi są związane pewne uciążliwości. Użytkownicy skarżą się, że niektóre kanały są czasami niedostępne i potrzeba wykupienia co najmniej dwóch list, aby mieć pewność, że w pożądanym momencie zadziałają. Inne przerywają wyświetlenie kanałów i trzeba je uruchomić ponownie, jeszcze w innych nie działa polska ścieżka językowa albo na listach jest totalny bałagan, a ich edycja jest procesem skomplikowanym i mozolnym. Dla piratów plusem jest jednak dostęp do oferty z całego świata, która w przypadku platform satelitarnych nie jest możliwa.
Hot Bird i
Astra to przede wszystkim niekodowane kanały z Europy i jej najbliższych okolic. Nie ma dostępu na przykład do regionalnych mutacji amerykańskich stacji. Nawet jeżeli jakiś kanał jest FTA, to może szybko zniknąć z listy programów. Kilka dni temu
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ukarał Cyfrowy Polsat prawie 35 mln zł kary za usunięcie z listy niemieckich kanałów ZDF i Das Erste w czasie Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.
Jeśli platformy cyfrowe chcą pozyskać nowych abonentów i nie tracić tych dotychczasowych, to powinny odważnie wejść w Android TV.
Na razie dają zarabiać nielegalnie firmom z Chin czy Rosji zamiast przedstawić tanią, sprawnie działającą ofertę. Minusem przystawek z
Androidem TV jest brak możliwości nagrywania programów, znanego w dekoderach jako PVR. Wielu użytkowników pirackich mogłoby skorzystać z oryginalnych ofert, gdyby te zawierały na przykład dobre catch-up TV. Możliwość oglądania prawie wszystkich programów dostępnych w ofercie, do tygodnia po ich emisji w tradycyjnej telewizji. Polityka
Platformy CANAL+ polegająca na tym, że każda nowa biblioteka VOD jest dodatkowo płatna lub jest darmowa w przypadku przedłużenia umowy o 2 lata to „ślepy zaułek”. Jakość oryginalnych usług też pozostawia wiele do życzenia. Od kilku tygodni jest problem z działaniem
HBO GO w sobotnie wieczory. Wielu klientów narzeka też na rozdzielczość kanałów w
Player+. Niektóre pirackie aplikacje oferują lepszą i to jest znak, że czas na przyspieszenie.
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.