dodano: 2020-03-07 15:05 | aktualizacja:
2020-03-10 00:38
autor: Janusz Sulisz |
źródło: satkurier.pl
Prosimy o wyłączenie blokowania reklam i odświeżenie strony.
Polacy jak Chińczycy - przez epidemię zasiądą przed ekranem
Idąc śladem Chin i Włoch, telewizja i Internet będzie się mieć bardzo dobrze, ponieważ Polacy siedząc w domu (jak Chińczycy i Włosi) - troszkę przez panikę, troszkę dla bezpieczeństwa i ze zwyczajnej nudy -
spędzać będą czas przed jakimś ekranem: telewizora, monitora komputera lub komórki. Może część z nich sięgnie po książkę, co lepiej wpłynęłoby na ich psychikę i zmniejszyłoby dopływ niepokojących informacji. Dopływ takich newsów,
ilu jest zarażonych, w którym kraju, skąd ten zarażony był, czy aby nie z miejscowości obok, czy też ograniczanie oglądania memów, niby to wyśmiewających się z różnych „wokółwirusowych” pomysłów Chińczyków. Lepiej wtedy włączyć muzykę lub oglądać filmy czy dokumenty, bo przynajmniej do głowy widza dotrze jakaś wiedza, a nie „śmieci” z kilku superważnych stacji informacyjnych.
Jak taka epidemia wpływa na myślenie widza?
W mediach podawano, że
od początku epidemii Chińczycy do tego stopnia zaczęli oglądać telewizję, że zablokowali wiele serwerów, również tych z grami (tam mało ludzi korzysta z anten satelitarnych czy naziemnych - raczej wszystko po sieci). Podobnie stało się we Włoszech. Dzięki pewnej pokorze i podporządkowaniu się decyzjom władz, Chińczykom jakoś udało się ogarnąć tę epidemię (przynajmniej w tym najgorszym momencie, bo dalej ona trwa). Polacy są bardziej zbliżeni do Włochów jeśli chodzi o zwyczaje w oglądaniu telewizji niż do Chińczyków. Z moich obserwacji po pobycie w Chinach wynika, że ci zdecydowanie bardziej wolą zabawne show i filmy niż informacje i gadające głowy.
Teraz
w Polsce wszelkie inne informacje, w tym przedwyborcze, zostały przysłonięte przez te o zakażeniach wirusem, przy czym liczba fake newsów poraża. Dlatego uważam, że warto dozować telewizję i Internet. Spotkałem się nawet z sytuacją, że starsza osoba w aptece wpadła w szał, ponieważ nie mogła kupić ani maseczki, ani środków antyseptycznych, ani też nie docierało do niej, że nie ma ich i nie będzie w najbliższym czasie. Pozostali ludzie patrzyli się na tę osobę jak na wariata. Ot, efekt nadmiaru informacji, jaki to zły jest ten wirus, choć ta osoba pewnie nawet nie wie, ile osób zmarło w lutym na grypę i nie szczepiła się na grypę. To taki mocny przykład, ale trafiać się ich może coraz więcej.
I co dalej? Dozować informacje, a może całkiem unikać ich podawania? Wydaje się, że właśnie wtedy tym bardziej zwycięży plotka i fake news.
Czeka nas nowa cenzura?
W Polsce czy w całej UE nie da się zablokować Internetu jak w Chinach, gdzie nie działa Facebook, Instagram, Google, a chiński komunikator WeChat udaje się częściowo kontrolować. To nie jest skuteczny sposób, bo przecież jest VPN, a informacje i tak dotrą taką czy inną drogą. To raczej kwestia podejścia samego społeczeństwa, które musi być świadome przy przyjmowaniu informacji ze zdrowym rozsądkiem. Niestety znacząca cześć społeczeństwa w Polsce chyba świadomie chce żyć w wirtualnym świecie kreowanym przez kogoś. Niestety to świadczy o pewnym zniewoleniu. To taki nawrót do czasów komunistycznych. Trudno to zrozumieć w przypadku ludzi młodych, którzy w tych czasach nie żyli.
Transmisje sportowe z wydarzeń sportowych bez publiczności
Niestety szybko zwiększa się liczba wydarzeń sportowych, które decyzją władz są rozgrywane bez widzów, gdyż istnieje potwierdzone zagrożenie rozprzestrzenienia się wirusa. Tak stało się m.in. we Włoszech, gdzie
Serie A do 3 kwietnia ma być grana bez widzów. Najpierw kilka meczów Serie A odwołano - głównie te w Lombardii, ale potem zdecydowano, że trzeba grać, ponieważ zabraknie terminów w kontekście Ligi Mistrzów, Pucharu Włoch i Euro 2020. Podobnie po stwierdzeniu dużej liczby zarażeń, rozgrywki nieznanej w Polsce
szwajcarskiej ligi piłkarskiej natychmiast zostały zawieszone. Tych komplikacji w przypadku niekorzystnego rozwoju będzie przybywać i oby było co oglądać. Duże zawirowania były też z kilkoma meczami Ligi Mistrzów/Mistrzyń CEV, w co zamieszana jest drużyna Jastrzębskiego Węgla. Mało co brakło, aby polska ekipa siatkarzy musiała świadomie oddać mecz z Trentino walkowerem, bo zawodnicy po prostu bali się o własne zdrowie i ewentualną kwarantannę, co zablokowało by ich udział w rozgrywkach PlusLigi. Ostatecznie mecze zostaną rozegrane na neutralnym terenie w Słowenii, w tym także między drużynami tureckimi i włoskimi w Lidze Mistrzyń CEV.
To wszystko zaczyna komplikować życie nadawcom sportowych stacji na świecie.
Trzeba zmieniać ramówki, nadawać powtórki w miejsce transmisji na żywo. W Polsce ten temat jest jeszcze słabo zauważalny. Na razie dotknął częściowo stacje Eleven Sports (Serie A), TVP Sport (Coppa Italia) i CANAL+ (LM CEV). Choć w Polsce były już próby podejmowania decyzji o rozgrywaniu meczów 1. i 2. lig piłkarskich bez kibiców i to w województwie lubelskim. Nie było tam ani jednego zagrożenia czy nawet podejrzenia, ale wojewoda chyba się przedwcześnie przestraszył. Na szczęście odwołano tę decyzję wojewody, ale niesmak został.
Ciekawe co będzie, kiedy wkrótce trzeba będzie grać w Polsce przy pustych trybunach?
Generalnie dla klubów w całej Europie to jest finansowa klapa, ponieważ na biletach da się nieźle zarobić. Granie na neutralnym terenie czy przy pustych trybunach jest wbrew idei sportu.
Czasami lepiej już nie grać wcale. Co prawda oglądalność transmisji takich meczów może o dziwo mocno wzrosnąć, ale i tak może się to odbywać z zagrożeniem zdrowia zawodników.
Czy istnieje realne zagrożenie dla Ligi Mistrzów UEFA, Euro 2020 i Igrzysk Olimpijskich w Tokio?
Na razie niby
nie ma zagrożenia dla najważniejszych imprez sportowych, ale wiele mniejszych już odwołano lub rozważa się, co z nimi zrobić. To często indywidualne decyzje rządów, organizatorów, federacji sportowych czy miejscowych władz.
Lista odwołanych lub przełożonych wydarzeń sportowych szybko rośnie, co zbiega się z rosnąca liczbą krajów z zarażonymi. Zaczęło się od Chin, gdzie odwoływano tenisowe turnieje i inne wydarzenia. Azja to duży rynek promocyjny dla europejskich drużyn sportowych - zapewne wiele klubów nie poleci na letnie tournée po Azji, bo zawodnicy odmówią, a kasa dla klubu po prostu wyparuje.
Pieniądze, jakie stracą federacje i kluby, będą wysokie i są trudne do wyceny.
Mówi się, że
strata samej UEFA na nierozegraniu w terminie Euro 2020 może wynieść 0,5 mld euro, ale brak konkretnych wyliczeń. Nieszczęśliwie Euro 2020 po raz pierwszy zaplanowano w wielu miejscach w Europie - aż 12 miast i z przemieszczaniem się kibiców, co będzie problemem logistycznym i organizacyjnym! I niestety przy pierwszym meczu otwarcia
Włochy - Turcja już 12 czerwca o godz. 21:00 będzie problem. Uważam, że liczenie, iż epidemia zakończy się do tego czasu, jest złudne. Pokazuje to przykład Chin.
Samo przeniesienie Euro 2020 skomplikuje rozgrywki krajowe, Ligi Mistrzów oraz Ligi Narodów.
Bałagan, jaki powstanie, to już kolejna strata, także dla nadawców i operatorów platform, którzy z wyprzedzeniem kupili prawa na określony czas, a rozgrywek nie będzie. Podobne dylematy będą miały inne federacje, a nie da się przenieść rozgrywek na neutralne tereny, ponieważ wkrótce ich zabraknie. Trzeba będzie znaleźć złoty środek i przynajmniej zapewnić transmisje z meczów bez kibiców, aby była ciągłość rozgrywek, gdyż totalna blokada może się źle skończyć zarówno dla klubów, jak i dla nadawców.
I co dalej?
Materiał chroniony prawem
autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy.